Byl zwykly, upalny lipcowy dzien. Ryby opalaly sie nad brzegami Wisly, Siedzacy na balkonie Amper jak zawsze z pogarda patrzyl na krecace sie po ogrodkach dachowce. Kapitan Komornik siedzial na swej kanapie i ogladal ulubione odcinki Strefy11 na video. Fanem Trojana byl od zawsze. Do tego stopnia, ze po jego domu krecili sie ludzie z kartkami, a w tle chaotycznie migaly malutkie lampki. Nic nie zapowiadalo tego, co mialo sie wydarzyc... ALARM! Zamigala TA lampka. Oznaczalo to, ze ktos potrzebuje pomocy. "Kapitanie - rozlegl sie glos - przybywaj do nas jak najszybciej! Nieuczciwy kredytobiorca! Nie mozemy dluzej czekac!". Komornik w oddziale Big Bank Wolne Miasto zjawil sie blyskawicznie. Jego samochod, zarekwirowany batmanowi za nie splacenie ostatniej raty kredytu nigdy nie zawodzil. Jedzac malyny sluchal uwaznie dyrektora oddzialu banku. "Wioska nazywa sie Borkow, dzialka naprzeciw lasu. Znajdziesz ich latwo, bedzie ich slychac. Siedza tam od tygodnia, a naszych pieniedzy nie zamierzaja oddac. Wszystko wydaja na lody 'borygo', piwa, papierosy i mrozone pizze. Pamietaj, odpowiedzialnosc zbiorowa. Wyjezdzasz im z kurwy tak, ze sie musza cofnac na dwa metry. Pierwsze pierdolniecie, musza sie bac". Kapitan dobrze znal ta gadke, wszak z dyrektorem banku nie jeden raz dymil na meczach Arki... Podroz minela spokojnie. Na trasie Kolbiel-Borkow przegonil dwoch grzybiarzy w miejscu, w ktorym zatrzymal sie na malyny. Przy okazji skasowal tez Staska Spod Monopolowego i jego rower. Dawne porachunki. W koncu dotarl na miejsce. Maxxxy byly przygotowane do walki - kamienie, 'tulipany' z butelek, rurki z baldachimu, rozmontowali nawet resztki tarasu by miec deski z gwozdziami. Dwa plockie makgajwery obstawily brame. Czesc pilnowala domu, reszta montowala barykade na dziedzincu. Kapitan nie przestraszyl sie. Ruszyl od razu, wyrwana brama poleciala az na koniec lasu. "Pierwsze pierdolniecie, gincie!!" po krotkim starciu cala zaloga maxxxa ewakuowala sie do domku. Zabarykadowane drzwi jak zwykle otworzyl z buta. Czarna pelerynka powiewala w przeciagu. Zaczal od przerazonych 'alienow', ktorych wyciagal spod lozek i wyrzucal przez okno. Dalej tych, ktorzy sie postawili, bil do nieprzytomnosci. Najszybciej jednak rozprawil sie z 'zielonym pokojem'. Pozwijal dywany, wyssal prad ze wszystkich gniazdek, uwrwal zyrandol, zjadl resztki konserw z lodowki, a jej puste wnetrze zdemolowal. Zalowal, ze nie bylo tam telefonu stacjonarnego... Jego odlaczanie sprawialo mu najwiecej przyjemnosci. "Moje browary! On wypil moje browary!" - Za ten tekst Komornik polamal lezak. Odchodzac wyryl na scianie charakterystyczne KK. To juz koniec. Dzialka, na ktorej bawila sie banda finansowych oszustow wygladala jak pobojowisko. Kapitan Komornik spisal sie na piatke.
A mi wystarczy troja...
|